Wywiady z Polakami. Ludzie w różnym wieku i różnych zawodów odpowiadają na pytania kim są i czego pragną. Chcą podobnych wartości: wolności, sprawiedliwości, demokracji. Oglądamy ludzi myślących uczciwie, ”łączących się ku dobremu”, jak mówi jedna z wypowiadających się osób.
Jest rok 1979. Krzysztof Kieślowski przeprowadza swego rodzaju sondę socjologiczną. Setki ludzi pyta: w którym roku się urodziłeś? kim jesteś? co jest dla ciebie najważniejsze? czego byś chciał? Z zarejestrowanych na taśmie ostatecznie wybiera 44 osoby i ustawia je w porządku chronologicznym: od jednolatka, który jeszcze nie umie mówić, do stuletniej staruszki, która niedosłysząc pytania, potwarza kilkakrotnie, że chciałaby dłużej żyć. Przedstawia całą galerię gadających głów – przedszkolaków, uczniów szkół podstawowych i średnich, studentów, etatowego działacza organizacji młodzieżowej, inżyniera u progu kariery zawodowej, elektryka, pielęgniarkę, księdza, nauczyciela historii, matkę dwojga dzieci, pisarza, socjologa, księdza, rzeźbiarza, taksówkarza, emerytów, kobietę, która uważa, że przede wszystkim jest katoliczką i inżyniera chemika, kwitującego pytania: „obecnie piję, wszystko jest w porządku”. W warstwie obrazu właściwie nie dzieje się nic. Po prostu głowy następują po sobie, a pod każdą pojawia informacja o roku urodzenia. Ta galeria jednak fascynuje, z dwóch powodów. Oto widz obserwuje, jak ludzkie marzenia zmieniają się z wiekiem. Na początku zabawny dwulatek chce być samochodem-syrenką, a na koniec – blisko stuletnia kobieta, straciwszy niedawno męża, nie chce już niczego. Lecz to tylko pozorna wyliczanka pragnień. Ludzkie marzenia tworzą obraz rzeczywistości, pośrednio mówią o tym, czego w niej brak, co ludziom dokucza, z czym się nie godzą. Oto mówią: chciałbym, żeby zniknął brak poszanowania; żeby ludzie robili coś dla innych, nie tylko dla siebie; wolności, która nie preferowałaby najsilniejszych; żeby ludzie zrozumieli, że prawdziwe przyczyny agresji nie leżą w nich; żebyśmy żyli odważnie; żeby wszyscy dobrzy ludzie łączyli się ku dobremu; żeby ludzie nie bali się innych; żeby każdy mógł swobodnie decydować o swoim losie; żeby mniej było łokci i pleców, a więcej serca i rozumu; pragnę wprowadzenia w sposób rzeczywisty, nie werbalny, dwóch pojęć: demokracja i tolerancja; lepszej sprawiedliwości; żyć w warunkach demokracji i poczucia bezpieczeństwa; żyć w świecie rzeczywistym, który nie byłby fikcją i pozorami… Krzysztof Kieślowski niezwykle oszczędnymi środkami filmowymi stworzył niejako zbiorowy portret Polaka – świadomego swej tożsamości i miejsca, w którym żyje, bacznego obserwatora rzeczywistości, którą trudno zaakceptować, gorąco pragnącego zmian, dojrzewającego do buntu. Reżyser ukończył film w 1979 roku, lecz szanse dotarcia do widza dały mu dopiero wydarzenia sierpnia 1980 roku. Za ten dokument otrzymał Wyróżnienie Honorowe na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Oberhausen w 1981 roku. [www.tvp.com.pl]
Rodzaj | Film dokumentalny |
Rok | 1980 |
Gatunek | Film dokumentalny |
Produkcja | Polska |
Dane techniczne | Czarnobiały |
Czas trwania | 15 minut 32 sekundy |
Reżyseria | Krzysztof Kieślowski |
Kadry z filmu | 1 2 3 4 5 |
Fragmenty filmowe | 1 |
Informacje o filmie zostały opublikowane za uprzejmością i przyzwoleniem „Internetowej Bazy Filmu Polskiego” mieszczącej się pod adresem www.filmpolski.pl
Prosty, lecz bardzo trafny pomysł na pokazanie stanu umysłów polskich pod koniec lat 70. Film krótki, lecz jakże trafny i treściwy, pozbawiony nachalności i jakicholwiek osądów ze strony reżysera.
Film ten jest dla mnie ważny również z tego powodu, iż byłam jedną z „gadających głów” – pojawiłam się w nim jako przedszkolak. Jestem (w filmie) dziewczynką, która mówi, że chce „malować konie i mieć konia”. Nagranie wykonano w przedszkolu na Kruczej w Warszawie. Miałam chyba 5 lat. Cóż, konia nie mam, ale zostałam artystką malarką, ukończyłam ASP, a Kieślowski stał się moim ukochanym reżyserem (oczywiście niezależnie od mojej „roli” w filmie). Pozdrawiam serdecznie.
To wspaniałe!
Gdy czytam takie wypowiedzi po latach, jak pani Agnieszki Albrecht, to utwierdzam się w przekonaniu, że film może być czymś pięknym.