Cień i światło

Czołówka na czarnym tle, towarzysząca zbliżeniu dorosłej osoby, która prowadzi za rękę dziewczynkę. Ciemna, mroczna tonacja. Następnie światło, słońce przesiane przez gałęzie drzew w parku. Starsza Pani trenuje tutaj swój codzienny jogging. Ćwiczenia gimnastyczne. Nieruchome spojrzenie sugeruje uporczywą myśl, obsesję, odsyłając do mrocznej sceny poprzedzającej.

Kieślowski jest mistrzem światłocienia, dialektyki mroku i światła; transpozycji wybranego tematu, metafizyki, suchej, agnostycznej i wszechobecnej, na oszczędny sposób reżyserowania – plastyczny i dynamiczny zarazem.

Naprzemienność światła i cienia, obecność jasności w mroku, mroku w jasności, stanowią podstawową figurę w estetyce najlepszych odcinków Dekalogu: pięć i sześć. Nadaje ona obecnej u Kieślowskiego wizji świata i człowieka aurę gnostyczną, rzucaną na zwykły świat stworzony przez kreatora – demiurga, niekompetentnego i lekko przewrotnego.

Jednakże reżyser, twórczy pesymista określenie „humanizm” jako zbyt wypaczone i przesłodzone było by tu mało zasadne, wręcz bezzasadne – łączy nić dialektycznego determinizmu z tym, co zostaje z wolności człowieka rzuconego w istnienie i co wykracza poza absurd bytu. Zofia i Elżbieta potrzebują siebie nawzajem, aby uporać się z przekleństwem, które je rozdziela, z pierwotną winą, która oddala je od strumienia życia. Aby się zrealizować, człowiek pragnie w tym samym stopniu uzyskać przebaczenie, co i wybaczać. Objawienie, rozpoznanie, pojawia się w odzyskanej pamięci, nawet w tej której, krawiec, spotkany przez Elżbietę pod koniec jej wędrówki nie chce odzyskać, obserwując ze zdziwieniem bliskość dwóch kobiet. Tę samą bliskość, która wypełnia pustkę w sumieniach, wypełniając zarazem pustkę w Historii.

Estetyka Kieślowskiego, będąca równocześnie jego etyką, ujawnia się najlepiej w długich ujęciach, oszczędnych dialogach, w których jednakże słowa mają swoją wagę, gdzie reżyseria wyodrębnia bohaterów z uniwersum, stającego się pejzażem wewnętrznym chronionym wszakże przed dobitnością symboliczną. Migawkowe ujęcia, które ukazują studentów opuszczającym salę wykładową i rozmowę dwóch kobiet widzianych jakby przez rozdartą zasłonę; ich nocny spacer, który reżyser łączy intuicyjnie z epizodem, jaki czterdzieści lat wcześniej doprowadził do porzucenia dziewczynki. Dekalog to także komedia ludzka. Powrót bohaterów sprawia, że przenikają się epizody i losy; historia o „narodzinach dziecka”, opowiadana przez Zofię jako przypadek do rozważenia na zajęciach z etyki, jest treścią drugiego odcinka, zaś o starym filateliście będzie mowa w ostatniej części.

Michel Sineux, „Film na świecie”, nr 3/4, 1992, str. 54. Spisane i udostępnione przez redakcyjnego „Anioła”.

__
Rafał Toborek

Możliwość komentowania została zablokowana.