Ile Kieślowskiego w „Przypadku”?

Nigdy nie ukrywał, że pracując nad scenariuszami filmów, korzysta ze swoich doświadczeń i przenosi na ekran bliskie mu sprawy, lęki, wątpliwości. W „Przypadku” te autobiograficzne ślady raz za razem odbijają się w losach bohaterów. Wybraliśmy najważniejsze zaczerpnięte z rzeczywistości motywy, które Kieślowski przeniósł na ekran w opowieści o Witku Długoszu.

Ojciec
„Nic nie musisz” – to była dewiza ojca Kieślowskiego. Krzysztof Wierzbicki w filmie „I’m so-so” zapytał reżysera po latach o to, co zrobił po śmierci ojca. Ten odpowiedział „Płakałem…”. Kiedy Roman Kieślowski zmarł, Krzysztof był w trzeciej klasie liceum. „Nic nie musisz” – przez telefon słyszał Witek Długosz od umierającego ojca we wstępie „Przypadku”. Potem płacze, sam, na ciemnym peronie, przytulony do jakiegoś murku. Jest w trakcie studiów medycznych.

Komunista
Kieślowski szukał do „Przypadku” postaci szlachetnego komunisty. Hanna Krall opowiedziała mu o Szczęsnym Dobrowolskim (właściwie: Feliks Zamieński) – działaczu komunistycznym i publicyście, który za walkę o budynek YMCA podczas powstania warszawskiego dostał Virtuti Militari, a po wojnie – w wyniku walk frakcyjnych w partii – oskarżono go o udział w spisku i agenturę. Po wyjściu z więzienia Dobrowolski nadal wierzył w ideę socjalizmu i zażądał zwrotu legitymacji partyjnej. W pierwszym wariancie „Przypadku” Witek wsiada do pociągu i spotyka tam Wernera. Rozmawiają. Chłopak idzie z nim potem do mieszkania. Werner stawia na stole wódkę i dwie szklanki. Opowiada, jak on – zagorzały komunista – niesłusznie trafił przed laty do więzienia za prawicowe odchylenie. Przyznał się zresztą do winy (chociaż nie od razu) dla dobra idei komunizmu. Mimo osobistej krzywdy wciąż pozostaje wierny tamtym poglądom i zaraża nimi Witka.

Spirala
Kieślowski przywiózł z Japonii skaczącą spiralę. Gdy pokazywał ją kolegom, zastanawiali się, do czego  mu coś takiego potrzebne. Komunista Werner wraca z zagranicy. Chwali się Witkowi sprzętem elektronicznym, który przywiózł. W pewnej chwili Długosz pokazuje spiralę i pyta , co to jest. Idą na klatkę schodową. Werner stawia spiralę na szczycie schodów i mówi: „Puknij”. Długosz lekko potrąca spiralę. Ta przeskakuje po kolejnych stopniach. Werner i Witek uśmiechają się. Kiedy na dole spirala się zatrzymuje, chłopak poważnieje. „Jakby umarłła” – komentuje. Spirala była głównym elementem plakatu tegorocznego festiwalu Hommage à Kieślowski.

Dziewczyna
Czuszka lub Mordeczka – tak nazywano Alicję Szpak – studentkę socjologii, jedną z koleżanek, którą Kieślowski i Krzysztof Wojciechowski zaprosili na żagle po drugim roku studiów. Ali zaczęła jednak doskwierać choroba morska i postanowiła wcześniej wysiąść. To samo zrobił Wojciechowski. Po wakacjach byli już narzeczeństwem. Czuszka Olkowska (w tej roli Bogumiła Pawelec) to szkolna miłość Witka. W pierwszym wariancie historii spotykają się po latach w parku i zostają parą.

Kolegium
Wiosną 1966 roku Kieślowski stanął przed kolegium w Łodzi. Podczas rewii na lodzie miał scysję z bileterem. Na przedstawienie poszedł z koleżanką, byli spóźnieni, weszli w pierwsze otwarte drzwi i stanęli w przejściu. To nie spodobało się bileterowi. Zaczął wypychać znajomą Kieślowskiego, a jego samego złapał za ramię i zaczął się do niego zwracać na ty. Kieślowski wyszarpał się, do biletera powiedział „dziadu”. Bileter poszedł na milicję. Na pierwszej rozprawie przed kolegium oskarżał ówczesnego studenta szkoły filmowej o chęć rozpoczęcia bójki. Nie wiadomo, czy Kieślowski poniósł jakąś karę, czy został uniewinniony. W drugiej wersji losów Witka, bohaterowi nie udaje się wsiąść do pociągu. Na peronie szarpie się z pracownikiem Straży Ochrony Kolei, potem także z milicją. Staje za to przed kolegium. Zostaje uznany winnym. Jest wściekły. „Pocałujcie mnie w dupę” – komentuje tę decyzję.

Urodziny
Kieślowski przyszedł na świat 27 czerwca 1941 roku. Witek Długosz pytany na kolegium o datę urodzenia, podaje ten sam dzień i miesiąc, tyle że 15 lat później.

Butelka
Na jednym z towarzyskich spotkań w 1966 roku Kieślowski zaproponował spisanie swoich marzeń na kartce i zakopanie jej w butelce. Pomysłu nie wcielił jednak w życie. Potem, w czasie kręcenia „Blizny”, pełnometrażowego debiutu fabularnego (zdjęcia rozpoczął w 1975 roku) pytał członków ekipy o to, kto będzie rządził Polską za 10 lat i zastanawiał się, gdzie ich samych rzuci wówczas los. Witek zostaje przez kolegium skazany na roboty publiczne. Przekopuje w parku ziemię. Łopata mężczyzny pracującego obok trafia na coś twardego. To butelka. W środku jest kartka, włożona tam przez czterech studentów czwartego roku. Spisali na niej, gdzie widzą siebie za 20 lat i dodali, że jeśli plany uda się zrealizować, odkopią butelkę. Mieli to zrobić w kwietniu 1977 roku. Witek stwierdza, że termin minął: jest maj. Kiedy patrzy na drugą stronę kartki, widzi jednak notatkę jednego z autorów listu, który odkopał butelkę w 1975 roku. „Cieszę się, że wam się nie udało” – napisał.

Stoik
Kieślowski pozostawał na uboczu życia politycznego. Nigdy nie należał do partii, nie zapisał się też do Solidarności. Przyznawał, że trzecie – stoickie – rozwiązanie „Przypadku” jest mu najbliższe, bo bez względu na wszystko śmierci nie można uniknąć. W trzecim wariancie losów Witka, chłopak nie wsiada do pociągu, nie wdaje się też w sprzeczkę z sokistą. Żeni się, kończy studia, rozwija medyczną karierę, nie angażuje się ani w działalność partyjną, ani opozycyjną. Historia Długosza i tak kończy się jednak tragicznie: rozbija się samolot, którym leci.

Materiał został pierwotnie opublikowany w magazynie „Nowy Folder” (2015/09/05). Autorem artykułu jest Agnieszka Kapela.

__
Rafał Toborek

Możliwość komentowania została zablokowana.