Sama nazwa, jak przyznaje wielu, jest określeniem dość niefortunnym (pojęcie to ukuł najprawdopodobniej Janusz Kijowski). Nazwa i samo zjawisko pojawiło się około połowy lat siedemdziesiątych i dość szybko zaczęło cieszyć się popularnością. Okres trwania tego nurtu to lata między rokiem 1975 a 1981, choć w niektórych publikacjach mówi się nawet o latach 1976-83. Jak wspomniałem, była to nazwa nieprecyzyjna, ogólnikowa, nie oddająca istoty tego zjawiska. Było to kino publicystyczne, które stawało w obronie podstawowych wartości, starając się krytykować zastany obraz rzeczywistości, różnego rodzaju wypaczenia w rozmaitych dziedzinach życia.
Reżyserzy, nie mogąc robić filmów autentycznie politycznych, starali się krytykować mechanizmy sprawowania rządów w sposób zakamuflowany. Przenosili swoją krytykę na grunt problemów moralnych, opisywali egoizm, degradację międzyludzkich więzi, korupcję, nadużycie władzy. Wszystkie przedstawione w filmach historie zawsze miały odnosić się do ogółu społeczeństwa.
Na ten temat wypowiedział się Andrzej Wajda w 1980 roku w czasie trwania Forum Stowarzyszenia Filmowców: „Mówi się, w kręgu prywatnym oczywiście, że współczesne społeczeństwo polskie jest głęboko zdemoralizowane w jego stosunku do pracy, do mienia społecznego, do instytucji życia publicznego i jest to niewątpliwie prawda. Ale trzeba także powiedzieć, że całkowicie inne postawy obowiązują w gronie rodzinnym i w małych grupach koleżeńskich i przyjacielskich, że czego innego uczymy nasze dzieci. Powstaje więc pytanie, czy może być zdrowe społeczeństwo pogrążone tak głęboko w osobliwej schizofrenii moralnej i czy zdaniem sztuki nie jest zastanowienie się, co wyparło moralność prawdziwą z terenu moralności publicznej oraz uporczywe optowanie na rzecz jednolitego kodeksu moralnego, obowiązującego zawsze i wszystkich?”. (Odpowiedzialność artysty-filmowca wobec polskiej rzeczywistości współczesnej, „Kino” nr 12, 1979).
Kino moralnego niepokoju poruszało problemy wszystkim znane, nie było więc w nim nic odkrywczego, ale były to problemy, o których nie mówiło się dotychczas głośno. Na tym właśnie polegała jego innowacyjność. Przewrotność reżyserów objawiała się tym, że z jednej strony mówili o prawdach oczywistych, co do słuszności których ówczesna władza nie mogła mieć zastrzeżeń (np. o dążeniu do poprawy warunków życia społeczeństwa), z drugiej strony starali się przemycić w swoich filmach wiele haseł, symboli, które były jawną krytyką władzy. Stąd wiele ważnych filmów nie zostało dopuszczonych przez cenzurę do projekcji w kinach. Przykładów takich filmów można by mnożyć, najbardziej znane to „Przypadek” Kieślowskiego z 1981 roku, wyświetlany w 1987 roku, „Przesłuchanie” Bugajskiego z tego samego roku, wyświetlone w 1989 roku.
Ta dwoista postawa reżyserów powodowała, że wiele filmów cieszyło się zarówno uznaniem widzów, jak i ówczesnej władzy. Dlatego nie było niczym dziwnym, że moralny przywódca tego nurtu Krzysztof Kieślowski, otrzymał w 1976 roku nagrodę „Drożdży”, przyznawanej co roku na łamach „Polityki”. Była to nagroda dla ludzi, których działanie i twórczość były zaczynem do myślowych przemian. Kieślowski był znany wtedy głównie jako dokumentalista, wnikliwy obserwator życia społecznego, który zajmował się również polityką. Dlatego często zarzucano mu, że jego filmy są dwuznaczne moralnie. Takie opinie padały na przykład po projekcji „Amatora”. Kieślowski tłumaczył się, iż dwuznaczność postaw moralnych i zachowań tkwi w samej rzeczywistości, a on stara się ją tylko przedstawić, prześwietlić.
Obok Krzysztofa Kieślowskiego („Personel”, „Spokój”, „Blizna”, „Amator”, „Przypadek”, „Krótki dzień pracy”, „Bez końca”) do głównych przedstawicieli tego nurtu można zaliczyć: Feliksa Falka („Wodzirej”, „Szansa”, „Był jazz”), Agnieszkę Holland („Aktorzy prowincjonalni”, „Kobieta Samotna”), Janusza Kijowskiego („Indeks”, „Kung-fu”), Janusza Zaorskiego („Pokój z widokiem na morze”, „Dziecinne pytania”, „Matka królów”), Krzysztofa Zanussiego („Barwy ochronne”, „Constans”, „Kontrakt”), Wojciecha Marczewskiego („Dreszcze”), Ryszarda Bugajskiego („Przesłuchanie”), Filipa Bajona („Wahadełko”). Do nurtu należeli też reżyserzy kojarzeni z innymi kierunkami czy szkołami w filmie polskim, jak np. Andrzej Wajda („Bez znieczulenia”, „Dyrygent”, „Człowiek z żelaza”), Jerzy Domaradzki („Zdjęcia próbne”, „Wielki bieg”) oraz Piotr Andrejew („Klincz”). Filmami, które również można zaliczyć do tego nurtu – chociaż ich tematyka była już trochę odmienna od kina moralnego niepokoju – są: „Ćma”, „Odwet” – Tomasza Zygadły, „Golem”, „Wojna światów” – Piotra Szulkina, „Prognoza pogody” – Antoniego Krauzego.
Postaram się teraz przeanalizować charakterystyczne elementy, z których zbudowane są filmy tego nurtu. Poza tematyką i ideologią ważnym elementem filmu było miejsce akcji. W zdecydowanej większości akcja filmu rozgrywała się w stolicy lub dużym mieście. Miasto było uosobieniem władzy – tam rozgrywały się główne wydarzenia, tam podejmowano wiążące decyzje dla bohaterów filmu. Jeśli nawet miejscem akcji jest prowincja (jak w „Aktorach prowincjonalnych” Agnieszki Holland) to i tak osobą mającą największy wpływ na wydarzenia, losy bohaterów jest przybysz z miasta. Często miasto było uosobieniem sukcesu, zamieszkanie w mieście było równoznaczne z podniesieniem swojego statusu społecznego. Z drugiej jednak strony to właśnie w mieście mieliśmy do czynienia z największym złem, zepsuciem moralnym. Początkowo miasto (zwłaszcza dla przyjezdnych) jawi się jako miejsce wielkich możliwości, by po chwili wciągnąć bohatera w różne dwuznaczne sytuacje i dylematy. Miasto emanuje ogromną siłą możliwości, to tam można coś załatwić, zrealizować swoje marzenia, poznać ciekawych ludzi lub ponieść klęskę. Wtedy bohaterowie najczęściej wracają do punktu wyjścia, rozczarowani tym, co ich spotkało w wielkim mieście.
Ważna dla kina moralnego niepokoju była kwestia bohatera. Mamy dwa typy bohatera. Pierwszym był bardzo często człowiek prostolinijny, o nieskomplikowanej osobowości, np. Danielak z „Wodzireja”, Mosz z „Amatora”, Olej z „Klinczu”. Taki typ bohatera pozwalał identyfikować się przeciętnemu widzowi z postawami, zachowaniami jakie obserwował na ekranie. Są to przeważnie ludzie pełni optymizmu, którzy w zetknięciu z rzeczywistością tracą energię życiową, chęć do działania. Często padają ofiarą manipulacji lub fałszywych wyobrażeń o prawach, jakie rządzą rzeczywistością. Bohater „Blizny” Kieślowskiego, Bednarz, człowiek uczciwy i ambitny, pod wpływem uwikłania się w spór z robotnikami fabryki, której jest od niedawna dyrektorem, ponosi klęskę zawodową i prywatną. Jego dobre intencje (rozwój fabryki, która ma dać nowe miejsca pracy) paradoksalnie doprowadziły go do przegranej (zwolnienie Bednarza i wysłanie go na emeryturę). Pojawia się tutaj charakterystyczna cecha bohatera nurtu moralnego niepokoju, a mianowicie bezsens działania. Kierowanie się wzniosłymi intencjami rodziło często zło.
Drugi rodzaj bohatera, jaki dominuje w nurcie moralnego niepokoju, zwłaszcza w filmach Krzysztofa Zanussiego („Barwy ochronne”) czy niektórych dziełach Andrzeja Wajdy („Dyrygent”, „Bez znieczulenia”), to typ inteligenta lub artysty. Taki bohater często ma wielkie ambicje, aby zmienić zastaną rzeczywistość. Musi forsować swoje poglądy, narażając się na ataki najbliższego otoczenia. Jego życie prywatne również zostaje wystawione na próbę. Wielokrotnie postacie były przedstawiane w sposób dość schematyczny, np. nauczyciel akademicki jako człowiek, który nie ma innych zainteresowań poza pracą, konserwatysta, często samotny. Innym częstym zabiegiem, który wpływał negatywnie na odbiór postaci przez widza, było tworzenie zbyt prostych kontrastów – „dobry” i „zły” bohater. Powodowało to narzucanie widzowi sposobu, w jaki ma odbierać postawy, zachowania poszczególnych bohaterów. Widz postrzegał wtedy postacie dość powierzchownie, bez zastanawiania się nad słusznością czy motywami ich zachowania w danej sytuacji, ponieważ zrobił to za niego już reżyser.
Mówiąc o typowym bohaterze tego nurtu, narzuca się pewne spostrzeżenie odnośnie do roli kobiet w filmach tego okresu. Kobieta rzadko jest postacią pierwszoplanową, pełni raczej „dodatek” do życia głównego bohatera, którym jest mężczyzna. Rzadko też jest postacią wyrazistą w poglądach (wyjątek stanowi bohaterka „Matki królów” Zaorskiego). Kobieta jest w opozycji do poglądów, dążeń mężczyzny. Często stoi na drodze do jego szczęścia (żona Mosza z „Amatora”), pełni wręcz rolę destrukcyjną. Rola kobiety ogranicza się raczej do bycia matką, żoną, przyjaciółką albo wrogiem. Kobieta nie jest równoprawnym partnerem mężczyzny, z którym powinien się liczyć. Ta prawidłowość powtarza się w wielu filmach. Silni mężczyźni oraz kobiety, które nie potrafią lub nie chcą zrozumieć ich ideałów, dążeń. Kierujące się często niskimi, materialnymi pobudkami. Filmów, w których ten schemat mizoginii nie obowiązuje, jest niewiele.
Filmy tego okresu charakteryzują się raczej prostą budową. Zazwyczaj mamy do czynienia z przedstawianiem zdarzeń w sposób chronologiczny, co ma uwiarygodnić opisywaną historię. Przeskoki czasowe w postaci retrospekcji pojawiają się rzadko, a jeśli już mają miejsce, to dotyczą niewielkich odstępów czasowych. Częstym zabiegiem formalnym było wykorzystywanie technik
filmowania charakterystycznych dla filmu dokumentalnego (np. kamera podąża za bohaterami, śledzi rozwój akcji, a nie znajduje się od razu w centrum wydarzeń). Taki sposób robienia zdjęć był charakterystyczny dla reżyserów, którzy przed fabułą zajmowali się filmem dokumentalnym.
Filmem, który wyróżnia się swoją konstrukcją spośród innych tego okresu jest „Przypadek” Krzysztofa Kieślowskiego. Pokazał on trzy odmiany losu tego samego bohatera (Witka Długosza). Bohater, zawsze ten sam w zależności od czystego przypadku, przeżywa odmienne warianty swojego życia. W pierwszej wersji swego życia zostaje działaczem politycznym, w drugiej działaczem opozycyjnym, a w trzeciej zwykłym pracownikiem naukowym. Film utrzymany jest w trybie warunkowym – co się wydarzy, gdy Witek zdąży na pociąg lub się spóźni. Od tego szczegółu zależą jego dalsze losy. Ten moment jest punktem wyjścia do przedstawienia trzech wariantów życia bohatera.
Kino moralnego niepokoju wyrażało tęsknotę za autorytetem, który byłby uosobieniem mądrości, uczciwości, prawdy. Autorytet taki miał rozwiązywać problemy natury moralnej, miał być wzorem do naśladowania. Próby szukania takiego wzoru przebiegały różnie. Wiele filmów z tego okresu charakteryzuje się zbytnim moralizatorstwem. Opowiedziane w nich historie są mało przekonujące, podobnie jak ich bohaterowie. Autorzy zamiast szukać odpowiedzi na ważne pytania, sami stawiają się w roli takich autorytetów. Są jednak filmy, które w konsekwentny sposób próbują szukać takiego autorytetu. Choć dzisiaj filmy te mogą dla wielu wydawać się z punktu widzenia moralnego naiwne, a filmowego – nudne, to uważam, że ich znaczenie jest ogromne. Zarówno ich tematyka, jak i zaangażowanie ludzi, którzy przy nich pracowali, świadczy o tym, że wierzono w ich przesłanie.
Witold „Syzyf” Paczkowski (przedruk z Klubu Miłośników Filmu za zgodą autora tekstu)