W szarawym świetle poranka dwie postaci pchają wózek. W polu widzenia kamery pojawia się dozorca, kadrowany jednak z tak bliska, że nigdy nie postrzegamy go w całości. Schyla się po martwego zająca, którego łapy związane są sznurkiem. Podnosi głowę: kamera utożsamia się z jego spojrzeniem i omiata od góry do dołu fasadę bloku. Plan następny: kamera we wnętrzu jednego z mieszkań; w kuchni stary człowiek podgrzewa rondelek z wodą, słuchając wiadomości politycznych z angielskiej stacji. Dzwonek do drzwi- dozorca pyta, czy to z jego balkonu spadł martwy zając? Nie, nie stąd. Stary człowiek wlewa gorącą wodę do wanny, siada na jej brzegu – jak gdyby źle się poczuł, po chwili próbuje się opanować.
Problem martwego zająca, jeśli tak można powiedzieć, nie pojawi się już więcej. Był on tylko absurdalnym pretekstem dla wtargnięcia kamery do mieszkania kogoś, kto stanie się bohaterem filmu. Stary lekarz, ordynator miejskiego szpitala, mrukliwy zrzęda, potwornie samotny: mamy wrażenie, że naprawdę rozmawia tylko z kobietą, która raz w tygodniu sprząta jego mieszkanie.
Wróćmy do pierwszego poranka. Lekarz wychodzi po mleko. W głębi korytarza, przy drzwiach od windy spostrzega wysoką, elegancką kobietę, która nerwowo pali papierosa. Kamera skupia się na niej. Gdy bohater wraca z siatką w ręku, kobieta wciąż tam jest i patrzy na niego uważnie. Lekarz wchodzi do mieszkania i słyszy odgłos jej kroków; wie, że jest tuż za drzwiami. Otwiera je gwałtownie, zaczynają rozmawiać.
Kieślowski wie, dokąd zmierza, dokąd nas prowadzi. Odczuwa jednak obsesyjną potrzebę usprawiedliwienia każdego planu przez wewnętrzną logikę filmu. To właśnie dzięki temu, że lekarz wyszedł na korytarz, kamera zarejestrowała obraz (i nerwowość, niepokój) Krystyny Jandy. Bohaterowie od razu zostają połączeni mechanicznymi związkami przyczynowymi, zwalniającymi reżysera od odpowiedzialności demiurga. Dramat, który ma nastąpić, układa się z punktu widzenia odbiorcy w określony porządek, gdyż jakiś martwy zając spoczął na zaniedbanym trawniku. Hic iacet lepus- czy istnieje polski odpowiednik tej gry słów (przyp: Istnieje: tu jest pies pogrzebany)?
Ten odcinek Dekalogu, dotyczący krzywoprzysięstwa, mówi o konflikcie wywodzącym się z całej osobistej i prawdopodobnie trudnej do opowiedzenia przeszłości, która zakłóca spokój starego lekarza, z chwilą, gdy Krystyna Janda przedstawia mu swój problem: wyszła za człowieka, który właśnie przeszedł operację na oddziale kierowanym przez bohatera; jest w ciąży z innym mężczyzną: jeśli jej mąż umrze – urodzi dziecko, jeśli będzie żył – usunie ciąże. Prywatna rozmowa (w tej zamkniętej przestrzeni, jaką jest film) i fragment szerszej dyskusji na temat aborcji. Tą dyskusją mógłby być zainteresowany świętej pamięci Cayatte (przyp: André Cayatte, reżyser filmowy). Tak jednak nie jest, ponieważ Kieślowski potrafi zachować dystans wobec tego, co filmuje, i ponieważ ważkość egzystencjalna jego bohaterów (jego tworów) ma dla niego większe znaczenie niż lekcja moralności.
Autorem artykułu jest Jean-Pierre Jeancolas. Materiał pochodzi z magazynu „Film na świecie” (nr 3/4, 1992, str. 52) i został przepisany, a następnie udostępniony przez „Anioła”.