Sztuka, przypadek i mała stabilizacja

Tajemnica „nie zabijaj” ma się wreszcie wyjaśnić; jest to jedyny punkt dzieła Krzysztofa Kieślowskiego, w którym odcienie ekspresjonistyczne nadadzą barwę banalnej codzienności: żółte niebo i czerwona ziemia będą kontrastować z zazwyczaj ciemnym i realistycznym obrazem, który na ogół tworzy tło oglądanych przez autora wędrówek homo sapiens (?).

Swoista skłonność do racjonalizmu zdradza ukryte pragnienie, by umieścić opis numer 5, wtopione w dziesięć odcinków „Dekalogu”, w powszechnej estetyce. Wyrafinowaniu montażu, innego niż ten z wersji kinowej, towarzyszy wykorzystanie surowej taśmy, materiałów, w których nie zastosowano żadnego z filtrów.

Ta nadzieja uniformizacji przynosi rozczarowanie, gdyż przesadna praca nad obrazem nie prowadzi do niczego, i początkowe zagadnienie powraca z wyrazistością o tyle większą, że odtąd samo zjawisko podlega analizie w obrębie wyjątkowo jednorodnego systemu.

Przypadkowość scenariusza jest zaplanowana zawsze, ilekroć reżyser chce udowodnić, jak to przypadek rządzi wydarzeniami. Przypadek „Przypadku” na przykład, innego filmu Kieślowskiego, to przypadek przypadkowy, w którym wszędzie odsłaniana przed widzem reguła prawdopodobieństwa inicjuje rozwidlenia losu, kiedy to bohater w zależności od tego czy zdąża na pociąg czy nie zostaje komunistą lub katolikiem.

W „Dekalogu, pięć” dla odmiany, następstwo przypadków, które popychają ku sobie mordercę i ofiarę, ma odpowiednik w montażu równoległym, który nieustannie podkreśla logikę filmu.

Przyszły zabójca to młody człowiek w stanie ciągłego oczekiwania, oczekiwania z reguły niespełnionego – także na film, który miał oglądać po południu, który odradziła mu kasjerka. Przyszła ofiara, kierowca taksówki, nieustannie zawodzi oczekiwania ludzi, z którymi się styka – w tym potencjalnych klientów, których wymija, gdy chcą zatrzymać taksówkę. Ostatni przypadek łączący bohaterów wynika z faktu, że młody człowiek dobiega do postoju o dwie sekundy wcześniej niż dwie inne osoby. W tej sytuacji zachowanie dwóch bohaterów po raz pierwszy zostaje odwrócone. Kierowca pyta dokąd chciały jechać pozostałe dwie osoby, ale chłopak to lekceważy i podaje mu fałszywą informację. Ta spóźniona próba wycofania się nie zmieni już jednak ich wspólnego losu, przypieczętowanego przez dopełnienie się wzajemnej pogardy i skumulowanego odrzucenia.

Zbrodnia popełniona przez chłopaka niczego już nie zawdzięcza przypadkowi: zawdzięcza wszystko przeciwstawieniu elementów zbieżnych świadomie eksponowanych. Nieporządek życia zdecydowanie ustępuje przed konstrukcją artystyczną. Założony przypadek staje się matrycą, którą przesadna estetyka podkreśli ze szczególną jaskrawością.

„Dekalog, pięć” skupia w sobie aspekty symboliczne, których poszukuje prawdziwe Dzieło Sztuki, a w rezultacie przystraja je zewnętrznym blichtrem.

Erik Derobert, „Film na świecie” nr 3/4, 1992, str. 53. Spisane i udostępnione przez redakcyjnego „Anioła”.

__
Rafał Toborek

Możliwość komentowania została zablokowana.